73 procent mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego i tylko 29 procent mieszkańców Krakowa – taka część osób może sobie pozwolić na zakup dwupokojowego mieszkania – sugerują szacunki HREIT. Odsetek ten wzrósłby znacząco, jeśli zadowolilibyśmy się kawalerką albo zdecydowali za zakup 2-pokojowego mieszkania poza granicami administracyjnymi miasta wojewódzkiego. Oto jak w szczegółach wygląda sytuacja.
Umowną granicą, która decyduje o tym czy stać nas na mieszkanie czy nie, jest to czy cena nieruchomości mieści się w naszych pięcioletnich dochodach brutto. Bazując na najnowszych danych GUS, które z niedostępną wcześniej dokładnością pokazują dochody osób zatrudnionych na umowę o pracę, HREIT oszacował jaką część mieszkańców miast stać na własne „M”.
Na dwa pokoje szansa jest mała
Średnia dla miast wojewódzkich to trochę ponad 45 procent (uwzględniając liczbę ludności). To znaczy, że przeciętnie niecała połowa mieszkańców miast wojewódzkich zarabia tyle, że pięcioletnie zarobki brutto wystarczyłyby na zakup 45-metrowego mieszkania. Jest to wynik daleki od satysfakcjonującego.
Jak dodamy do tego fakt, że osoby młode zarabiają przeważnie mniej niż czterdziestolatkowie, to łatwo zrozumieć dlaczego wg. danych Eurostatu nawet ponad połowa osób w wieku od 25 do 34 lat mieszka z rodzicami. Jest to kolejny argument sugerujący, że program ułatwiający zakup pierwszego mieszkania nie musi być wcale złym pomysłem.
Z szacunków HREIT wynika ponadto, że dostępność cenowa mieszkań wzrosłaby o ponad połowę, gdybyśmy zamiast mieszkania dwupokojowego o powierzchni 45 metrów za cel obrać skromną kawalerkę. Podobnie byłoby gdybyśmy zamiast mieszkania w mieście wojewódzkim wybrali lokal w powiecie sąsiadującym z miastem wojewódzkim.
Powód jest prosty – dane GUS na temat średnich cen transakcyjnych sugerują, że w ten sposób można na każdym metrze zaoszczędzić od około 10 do ponad 40 procent ceny. Różnica jest przeważnie tym większa im droższe są mieszkania w mieście wojewódzkim.
W Gorzowie jest najprościej
To na co warto zwrócić uwagę, to przepaść pomiędzy poszczególnymi miastami wojewódzkimi. Okazuje się bowiem, że w Gorzowie Wielkopolskim nawet około 73 procent osób zatrudnionych na pełen etat zarabia tyle, że ich 5-letnie dochody brutto wystarczyłyby na zakup 45-metrowego mieszkania.
Z danych GUS wynika, że tej wielkości lokum powinno tam kosztować około 290 tys. złotych.
Według szacunków HREIT bardzo przyzwoity parytet pomiędzy zarobkami na etacie i cenami mieszkań odnaleźć możemy również w Katowicach, Łodzi, Zielonej Górze czy Bydgoszczy. W miastach tych ponad 60 procent „etatowców” powinno zarabiać na tyle dużo, że suma ich pięcioletnich dochodów brutto przekraczałaby aktualną cenę 45-metrowego mieszkania.
W podobnej sytuacji jest też ponad połowa osób zatrudnionych na pełen etat w Olsztynie, Kielcach, Opolu, Toruniu czy Szczecinie.
Problem w dużych miastach
W pozostałych miastach wojewódzkich sytuacja wygląda gorzej. Dalej jednak w Poznaniu, Rzeszowie, Lublinie i Białymstoku na zakup własnego „M3″ powinno być stać ponad 40 procent osób zatrudnionych na umowie o pracę – wynika z szacunków HREIT.
Najgorsza sytuacja panuje w Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie i Krakowie. Szacunki HREIT sugerują, że tylko w przypadku od 29 do 39 procent mieszkańców tych miast 5-letnie zarobki brutto na etacie odpowiadają wartości co najmniej 45-metrowego mieszkania.
Najgorzej jest w stolicy województwa Małopolskiego. Tam najnowsze dane NBP każą wycenić przeciętne 45-metrowe lokum na trochę ponad 650 tys. złotych. Nawet przy medianie zarobków na poziomie 8 tys. złotych brutto (połowa mieszkańców zarabia więcej, a połowa mniej) tak drogi zakup jest bardzo trudno osiągalny jeśli nie niemożliwy.
Bartosz Turek, główny analityk HREIT
Najlepiej pokazać to na przykładzie raty, z którą musiałby się zmierzyć ktoś kto chciałby kupić mieszkanie warte 650 tys. złotych. Zakładając, że zadłużalibyśmy się na 30 lat i dysponowali 10-proc. wkładem własnym, należałoby się spodziewać raty na poziomie prawie 4 tysięcy złotych miesięcznie.
To bardzo dużo przy 8 tys. brutto, czyli niecałych 5,8 tys. zł „na rękę”. Skąd więc wynik sugerujący, że 29 procent Krakowian stać na dwupokojowe mieszkanie? Z szacunków HREIT opartych o dane GUS wynika, że 30 procent mieszkańców Krakowa zarabia na etacie niecałe 11 tysięcy złotych brutto.
Przy takich dochodach udźwignięcie wcześniej wspomnianej raty w żadnym wypadku nie byłoby łatwe, ale zbliżylibyśmy się w wtedy do sytuacji, w której zakup przeciętnego mieszkania stawałoby się osiągalny.