Przedstawiciele zakładów motoryzacyjnych w Polsce i Niemczech, najczęściej wśród 11 państw objętych badaniem Exact Systems „MotoBarometr 2022”, są przekonani, że w związku z wojną ponieśli większe straty niż fabryki w innych krajach. Co więcej, również w Polsce i Niemczech dominuje przekonanie, że po wybuchu wojny sytuacja w branży motoryzacyjnej jest trudniejsza niż po wybuchu pandemii COVID-19 (odpowiednio 50 procent i 55 procent wskazań).
Nastroje w branży nie są najlepsze, bo 4 na 10 zapytanych obawia się, że Polska nie będzie w przyszłości brana pod uwagę przy lokalizacji nowych zakładów motoryzacyjnych. Z drugiej strony, co trzeci ankietowany liczy, że część produkcji motoryzacyjnej z Ukrainy, Białorusi lub Rosji może zostać przeniesiona do Polski. Jednak eksperci Exact Systems podkreślają, że rachunek, jaki Rosja wystawi motoryzacji, może być tylko jeden – więcej stracimy niż zyskamy.
Niepewna przyszłość
Wśród 11 krajów, które objęliśmy naszym badaniem nie ma takiego, w którym większość nie przyznała, że kryzys wywołany wojną na terytorium Ukrainy ma niekorzystny wpływ na działalność ich firm. Jednak skala tego wpływu w każdym państwie jest inna. Są kraje, w których ponad 90 procent zapytanych wskazuje na negatywne oddziaływanie wojny na motobranżę – takie jak Hiszpania, Czechy czy Słowacja. Są takie, gdzie tak uważa niespełna połowa przedstawicieli automotive. Optymizmu nie widać także w odpowiedziach polskich przedsiębiorców. Aż 71 procent przedstawicieli motozakładów jest przekonana o negatywnym wpływie wojny na biznes motoryzacyjny. Co prawda, druga połowa tego roku w obszarze produkcji i sprzedaży pojazdów zaczęła się nieco lepiej niż wcześniejsze miesiące, ale sytuacja jest bardzo dynamiczna. Ceny ropy i energii szaleją, inflacja w całej Europie rośnie, wielu surowców wciąż brakuje. Dlatego nie ma mowy, aby dziś założyć różowe okulary i ze zdecydowanym optymizmem spojrzeć w przyszłość – mówi Paweł Gos, prezes zarządu Exact Systems.
Większe straty niż u innych..
W 9 na 11 państw, w których zostało przeprowadzone badanie „MotoBarometr 2022”, przedstawiciele zakładów motoryzacyjnych najczęściej byli zdania, że automotive w ich kraju ucierpiało tak samo jak w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Inaczej jest tylko w Niemczech i Polsce.
W Niemczech aż 62 procent zapytanych uważa, że w ich kraju branża motoryzacyjna ucierpiała bardziej niż w innych krajach. W Polsce tak odpowiedziało 49 procent respondentów To zrozumiałe, gdyż zdecydowana większość motofabryk jest uczestnikiem międzynarodowych łańcuchów dostaw, większość swojej produkcji eksportuje i jest wzajemnie od siebie zależna – wynika z badania.
… i w czasie pandemii
Porównując wpływ pandemii COVID-19 i wojny na działalność polskich przedsiębiorstw z branży motoryzacyjnej, drugie zdarzenie jest wskazywane jako zdecydowanie groźniejszy czynnik. W Polsce połowa przedstawicieli automotive jest zdania, że sytuacja polityczno-gospodarcza kilka miesięcy po rozpoczęciu wojny jest trudniejsza niż po wybuchu pandemii COVID-19 (50 procent wskazań). Podobne przekonanie dominuje jeszcze wśród niemieckich respondentów (55 procent wskazań). W pozostałych krajach większość uważa, że mamy do czynienia z podobną sytuacją w branży jak kilka miesięcy po wybuchu pandemii.
W Polsce, szczególnie w pierwszych tygodniach wojny, istniało ryzyko, że jako kraj przyfrontowy możemy zostać uwikłani w konflikt. Ponadto, nastąpił odpływ części ukraińskich pracowników powracających do ojczyzny. Polska jest także największym importerem dóbr wytwarzanych w Ukrainie. Niemcy natomiast są jednym z największych krajów eksportujących produkty za naszą wschodnią granicę. Co więcej, jako największa motoryzacyjna gospodarka w Europie, jest bardzo uzależniona od produkowanych części i podzespołów w Ukrainie. Stąd tak wielu ocenia tak źle to, co „wyprawia” Putin – mówi przedstawiciel Exact Systems.
Relokacje działalności
Eksperci przypominają, że w Ukrainie są zlokalizowane fabryki dostarczające komponenty do innych zakładów, w łańcuchu dostaw ten kraj jest jednym z największych w Europie producentów wiązek i kabli elektrycznych do samochodów. W Rosji natomiast znajduje się wiele zakładów produkujących samochody, które należą do wielkich europejskich koncernów i inwestorów z Europy Zachodniej.
Po wojnie krajobraz motoryzacyjny może wyglądać inaczej. Z jednej strony może okazać się korzystniejszy dla Polski. Co trzeci przedstawiciel automotive uważa, że część produkcji z Ukrainy może zostać przeniesiona do naszego kraju (35 procent), podobny odsetek wskazuje na relokacje działalności prowadzonych do tej pory w Rosji lub Białorusi (33 procent).
Lista firm europejskich czy amerykańskich, które wycofały się z Rosji i Białorusi, lub czasowo przeniosły swoją produkcję z Ukrainy, jest bardzo długa. A na jej czele jest bardzo wiele podmiotów z branży motoryzacyjnej. Polska, która swoją sprawność dostosowania się do nowych warunków udowodniła już w czasie pandemii, może na tym zyskać. Mamy doskonałe zaplecze produkcyjno-infrastrukturalne, coraz częściej słyszymy o kolejnych inwestycjach związanych z elektromobilnością, a obywatele Ukrainy, którzy znaleźli u nas schronienie przed wojną, w części mogą dodatkowo zasilić potrzebną kadrę do obsługi nowych projektów – zwraca uwagę Paweł Gos.
Straty większe niż zyski
Z drugiej strony, 4 na 10 zapytanych obawia się, że w przyszłości nie będziemy brani pod uwagę przy wyborze lokalizacji nowych fabryk, a co piąty, że stracimy część linii produkcyjnych, które już u nas działają. W ogólnym rachunku trzy razy więcej jest tych, którzy uważają, że nic nie zyskamy (30 procent) niż tych, którzy twierdzą, że nic nie stracimy (10 procent).
Przez wojnę każdego dnia tracimy wszyscy, także agresor. Straty związane ze śmiercią tysięcy ludzi są oczywiście najbardziej bolesne. Jednak jako gospodarki – zarówno polska, niemiecka, europejska czy amerykańska – odczuwamy także mocno skutki ekonomiczne. Rosnące ceny paliw i surowców, problemy z ich dostępnością, rosnąca inflacja to tylko te najważniejsze. Bo finalny rachunek, jaki Rosja wystawi światu i motoryzacji na koniec wojny, może być tylko jeden – więcej stracimy niż zyskamy. Przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej – podsumowuje Gos.