Automatyzacja, sztuczna inteligencja, zmiana modelu zatrudnienia i dane demograficzne spowodują, że podaż pracy w kolejnych latach będzie spadać. Widać to już teraz m.in. po zmniejszającej się z roku na rok liczbie ofert od pracodawców. Co więcej, każdego roku ok. 100-150 tys. osób więcej znika z rynku pracy, niż na niego wchodzi. Dlatego śmiało możemy zaryzykować tezę, że aktualna liczba miejsc pracy w polskiej gospodarce jest maksymalna. Podobne tendencje widzimy w całej Europie.
Widać już wyraźnie, że mamy do czynienia z dynamicznymi zmianami na rynku pracy. Zapoczątkowała je pandemia, kiedy zmienił się stary model pracy. Następnie przyszła wysoka inflacja, która spowodowała, że za te same pieniądze byliśmy w stanie kupić dużo mniej. Na koniec przyszła zaś rewolucja AI.
Najpierw hybryda, potem 4 dni
Te zdarzenia zbierają swoje żniwa i wpływają mocno na otoczenie społeczne i makroekonomiczne. Z przewidywań ekspertów Personnel Service wynika, że aktualna liczba ofert zatrudnienia w gospodarce może być maksymalna i w kolejnych latach będziemy doświadczali spadku podaży pracy.
Pandemia sprawiła, że model pracy, do którego przywykliśmy, czyli praca w biurze, bez możliwości home office, zaczął się zmieniać. Wiele osób przekonało się, że praca wykonywana z domu jest nie tylko możliwa, ale też efektywna. Dzisiaj pracownicy preferują hybrydowy model pracy, w którym kilka dni w tygodniu spędzają w biurze, a resztę na home office – czytamy w analizie.
I coraz bardziej przekonani są do 4-dniowego tygodnia pracy. Z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service wynika, że ten model pracy jest na czwartym miejscu najbardziej pożądanych benefitów – wskazuje go 28 proc. pracowników, wyżej jest tylko podwyżka, premia i dodatkowe dni wolne.
Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, ekspert rynku pracy:
Wydaje się, że trend, w którym zmierzamy do 4-dniowego tygodnia pracy, jest nieunikniony. Gdybyśmy nie zmienili modelu funkcjonowania gospodarki, doprowadziłoby to do zmniejszenia liczby miejsc pracy. Można tego uniknąć wprowadzając 7-dniowy tydzień pracy dla firm i 4-dniowy dla pracowników.
To oznacza, że weekend dla różnych osób wypadnie w różnym momencie, a poszczególne sektory będą pracowały non stop. Zyskają na tym, np. usługi, turystyka czy gastronomia.
Na taką zmianę pozwoli rewolucja technologiczna, która zmniejszy zapotrzebowanie na etaty, a jednocześnie przy pracy gospodarki bez przerw, liczba miejsc pracy gwałtownie nie spadnie.
Niepokojąca demografia
Dane GUS nie pozostawiają złudzeń. W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, żyjemy zaś coraz dłużej, czyli ogólna liczba ludności spada. To wszystko ma oczywiście wpływ na rynek pracy, który aktualnie mierzy się z kluczowym wyzwaniem.
Jak wynika z analiz Pracodawców RP każdego roku z rynku pracy znika ok. 100-150 tys. pracowników. Więcej osób przechodzi na emeryturę, niż zasila szeregi pracujących. Ponadto, bezrobocie w Polsce jest na rekordowo niskim poziomie, a zatrudnienie jest na historycznych maksymach.
Zatem niemal wszyscy, którzy chcą i mogą pracują. Taki stan rzeczy spowoduje, że pracodawcy będą chętniej spoglądali na rozwiązania, które ograniczą ich zapotrzebowanie na kadrę. Jednym z takich rozwiązań jest sztuczna inteligencja i automatyzacja.
Rewolucja związana z AI
Sztuczna inteligencja oraz automatyzacja to trendy, które najmocniej wpłyną na kształt rynku pracy. Firmy już teraz mierzą się z tą rewolucją. Z „Barometru” wynika, że 55 proc. firm jest gotowych na wdrożenie automatyzacji lub AI. To o 2 pkt proc. więcej niż w 2023 roku.
Na zdecydowany brak gotowości do wdrożenia automatyzacji wskazuje tylko co dziesiąta firma. Kiedy przechodzimy do konkretów okazuje się, że działania związane z automatyzacją są aktualnie wdrażane w co czwartym przedsiębiorstwie (24 proc.).
Są to głównie największe firmy – 32 proc. wskazuje na to, że automatyzacja już się dzieje, w porównaniu do 20 proc. średnich i 19 proc. małych firm.
Nigdy nie będzie tylu etatów
Coraz szersze wykorzystanie automatyzacji i AI przyczyni się do zmniejszenia liczby etatów, z czym zgadza się 48 proc. pracodawców. Ponadto, roboty już teraz zabierają ludziom pracę. W sumie 37 proc. firm w Polsce zwolniło co najmniej jedną osobę po wdrożeniu robotyzacji lub sztucznej inteligencji w ostatnim roku.
W listopadzie 2023 roku takiej odpowiedzi udzieliło 30 proc. firm, co pokazuje, że ten odsetek rośnie i to w całkiem szybkim tempie.
Teza, którą stawiam, że nigdy już nie będzie tak dużo etatów w gospodarce jak teraz, dotyczy nie tylko Polski, ale tak naprawdę całej europejskiej gospodarki. Trendy związane z demografią czy sztuczną inteligencją dotyczą praktycznie wszystkich krajów, a skutki, które obserwujemy są zbieżne. Coraz więcej słyszymy o globalnych masowych zwolnieniach, nowych funkcjach AI, które automatyzują kolejne zadania – podsumowuje Inglot.