Mamy więcej pszczół, ale spada produkcja miodu. Co się dzieje?

by Leszek Sadkowski

W Polsce jest prawie tyle samo rodzin pszczelich co w 30-krotnie większych Stanach Zjednoczonych. Liczba pszczół od lat rośnie, ale produkcja krajowego miodu spada. Dlatego polski rynek spożywczy potrzebuje importowanego miodu, by zaspokoić popyt, ale także po to, by dalej rozwijać branżę miodową. Zapotrzebowanie polskich konsumentów na miód z roku na rok rośnie, ale wciąż nie osiągnęło średniego poziomu spożycia w Unii Europejskiej.

Dlatego zanim krajowa produkcja nadąży za popytem, polscy przetwórcy wykorzystują miód sprowadzany z zagranicy, blendują go z surowcem krajowym i w ten sposób zaspokajają zapotrzebowanie konsumentów nie windując jednocześnie cen finalnego produktu. Międzynarodowy miód w żadnej mierze nie jest gorszej jakości, a już na pewno nie zasługuje na miano „miodu technicznego”.

Więcej pszczół, mniej miodu

Polska ma jedną z najniższych w Europie produkcję miodu z ula. W pasiekach amatorskich (których jest najwięcej, bo ponad 90 proc.) – to przeciętnie 12,5 kg rocznie, a w towarowych 21,5 kg (dane na rok 2021). Obecnie wygląda to jeszcze gorzej.

Za ten zauważalny spadek nie odpowiada import miodu ani likwidacja pasiek, ale zbyt duża liczba pszczół na hektar. Co więcej liczba pszczelarzy i rodzin pszczelich stale rośnie, a samo pszczelarstwo stało się modne i coraz więcej osób traktuje je jako swoją pasję.

W ciągu ostatnich 10 lat liczba pszczelarzy w Polsce wzrosła niemal dwukrotnie – z 58 tysięcy w 2014 roku do prawie 100 tysięcy w 2024 roku. Procentowy przyrost liczby rodzin pszczelich wyniósł niemal 70 procent (z 1 386 tysięcy w 2014 roku do 2 350 tysięcy w 2024 roku). Niestety, nie przekłada się to na zwiększenie produkcji miodu, da się za to zauważyć rosnący problem związany z chorobami pszczół, co komunikują sami hodowcy.

Nadmierne napszczelenie

Według danych Instytutu Ogrodnictwa, w żadnym z województw wskaźnik napszczelenia nie znajduje się poniżej optymalnego poziomu, zaś w niektórych regionach jest on przekroczony nawet 3-4 krotnie.

Negatywne skutki nadmiernego napszczelenia to między innymi zbyt mała dostępność pożywienia oraz zwiększone ryzyko rozprzestrzeniania się chorób, co zmniejsza produktywność i rentowność pasiek, a także zwiększa ryzyko głodu wśród pszczół.

Ponadto, zbyt duża liczba tych owadów w jednym miejscu prowadzi do częstszego kontaktu między nimi, co zwiększa ryzyko infekcji.

Przemysław Rujna Sekretarz Generalny Stowarzyszenia Polska Izba Miodu:

W Polsce jest niemal tyle samo rodzin pszczelich co w USA, które są ponad 30-krotnie większe od Polski – to pokazuje skalę pszepszczelenia w naszym kraju. Zwiększenie liczby pasiek działających w Polsce nie rozwiązuje zatem problemu.

Z podobnym wyzwaniem mierzy się zresztą cała Unia Europejska – w wielu krajach UE spożycie miodu na mieszkańca – w tym miodu importowanego – jest zdecydowanie wyższe niż w Polsce, a popyt zdecydowanie przewyższa możliwości produkcyjne lokalnych pszczelarzy, dlatego sprowadzanie surowca i komponowanie mieszanek miodów jest konieczne.

Miód techniczny? FAKE NEWS!

Brak możliwości zaspokojenia polskiego rynku krajową produkcją zmusza producentów miodu do importu surowca z zagranicy. Przetwórcy blendują miód zagraniczny z surowcem krajowym i w ten sposób zaspokajają zapotrzebowanie konsumentów przewyższające możliwości produkcyjne krajowych producentów.

Według szacunków Polskiej Izby Miodu mieszanki stanowią około 70 procent produktów dostępnych w polskich sklepach, jednak nadal ich istotnym elementem jest miód pochodzący z krajowych pasiek.

Wszystkie miody importowane do Unii Europejskiej, w tym do Polski, muszą przejść rygorystyczne badania jakościowe. Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) bada każdą sprowadzaną partię miodu. W 2023 roku na 1200 partii miodu importowanego zakwestionowano jedynie pięć, co stanowi zaledwie 0,4 procent wszystkich kontroli.

Wyśrubowane normy

Produkty trafiające na polski rynek muszą spełniać wyśrubowane normy w wielu aspektach: fizykochemicznym (tu sprawdzane są parametry ujęte w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które określa właściwości, jakie musi posiadać miód pszczeli); na obecność cukrów obcych (tu sprawdza się, czy miód nie został zagęszczony innymi składnikami); na obecność substancji niedozwolonych, takich jak pozostałości antybiotyków, pestycydów i metali ciężkich czy analizy pyłków znajdujących się w miodzie celem określenia jego rodzaju i pochodzenia.

Badanie importowanego miodu jest wieloetapowym procesem, a każda partia sprawdzana jest kilkukrotnie. W pierwszej kolejności badana jest próbka miodu od dostawcy polskiego lub zagranicznego, następnie badany jest gotowy produkt przed jego dostarczeniem do odbiorcy, np. sieci handlowej. W kolejnym etapie niejednokrotnie ten sam produkt sprawdzany jest powtórnie właśnie przez sieć handlową czy producenta żywności, którzy mają swoje własne kryteria jakościowe i metody badawcze.

Do tego dochodzą oczywiście obligatoryjne badania prowadzone przez krajową Inspekcję Weterynaryjną oraz wspomnianą wyżej Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (JIHARS). W tym kontekście pojawiające się w przestrzeni publicznej określenie „miód techniczny” używane wobec importowanego surowca, nie ma żadnego uzasadnienia.

Szereg skomplikowanych badań

Nic takiego jak „miód techniczny” nie istnieje. Importowany miód przechodzi szereg skomplikowanych badań i nie różni się jakością od miodu produkowanego przez polskie pszczoły, a właściwie jest miodem znacznie dokładniej przebadanym niż alternatywny produkt dostępny w rynku tradycyjnym – takim jak bazary, rynki czy handel przydrożny.

Po przejściu wszystkich niezbędnych badań i kontroli jakościowych miód importowany jest po prostu miodem, niezależnie od kraju pochodzenia. Jest produkowany przez te same pszczoły, które nie uznają granic politycznych, takich samych pszczelarzy, w takich samych ulach, a coraz częściej się zdarza, że w dużo mniej zanieczyszczonym środowisku – dodaje Rujna.

Przemysław Rujna

Jakość warunkiem

W dzisiejszych czasach, gdy granice między krajami stają się symboliczne, rośnie znaczenie produktów, które łączą najlepsze tradycje i surowce z różnych części świata. Jednym z takich produktów jest miód międzynarodowy, który powstaje z połączenia miodów krajowych z importowanymi. Jest to nie tylko odpowiedź na ograniczenia produkcyjne w Polsce, ale również gwarancja jakości.

Apeluję do polskiego konsumenta, który wydaje się być coraz bardziej świadomym swoich wyborów, o skupienie się na faktach, a nie mitach. Polskie firmy konfekcjonujące produkty pszczele zasilają polski kapitał, zatrudniają setki polskich pracowników odprowadzając milionowe podatki w Polsce. Przez okres ostatnich lat stały się wiceliderem europejskiego handlu miodem wyprzedzając takie potęgi jak Francja czy Hiszpania – dodaje Rujna.

Dodajmy, że jakość polskich producentów miodu potwierdzana jest przez niezależne badania i kontrolowana na różnych etapach wytwarzania produktu, który finalnie trafia na półki sklepowe. Import miodu m.in. z Ukrainy pozwala krajowym producentom pozostawać konkurencyjnymi wobec zachodnich przedsiębiorstw, które rywalizują z polskimi firmami, także o polskiego klienta.

***

Podkreślmy, iż polski miód, którego każdego roku skupujemy tysiące ton jest dla nas ważnym komponentem tworzonych mieszanek, które trafiają na stoły nie tylko europejskie, ale także amerykańskie, a ostatnio azjatyckie. Bez polskiego miodu nie odnieślibyśmy takich sukcesów. Przestańmy również ulegać negatywnej narracji dotyczącej produktów pszczelich ze wschodu, podsycanej przez środowiska wrogie polityce Polski i UE. A fakty są następujące: na Ukrainie wg. FAO używa się o 80 procent mniej pestycydów na hektar niż w krajach UE, a Japonia, która jest światowym synonimem zdrowego żywienia importuje ponad 30 tysięcy ton miodu z Chin, a więc znacznie więcej niż Polska – podsumowuje Rujna.

Możesz również lubić