Kiedy pracownik zmienia się w pracoholika? Granica jest cienka

by Leszek Sadkowski

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Pracoholika – święto, którego celem jest zwiększenie świadomości społecznej na temat tego zaburzenia. Według badań CBOS, w 2019 roku ok. 11 proc. Polaków zmagało się z pracoholizmem, a prawie co piąty był realnie zagrożony uzależnieniem od pracy. Dziś, gdy po pandemii w większości firm króluje praca hybrydowa, a granica między sferą prywatną a zawodową jest coraz bardziej płynna, Polacy są jeszcze bardziej narażeni na pracoholizm.

Termin pracoholizm został po raz pierwszy użyty w latach 70. ubiegłego wieku – określono tak ludzi, którzy uznawali pracę za największą życiową wartość. Dziś pracoholizm jest sklasyfikowaną jednostką chorobową zaliczaną do grupy tzw. zaburzeń behawioralnych, czyli najprościej mówiąc uzależnień.

Magda Pietkiewicz, ekspert rynku pracy, Enpluse:

Pracoholizm wyniszcza człowieka od środka tak samo jak alkoholizm. Osoby uzależnione od pracy potrzebują jej żeby żyć, tak samo jak narkoman potrzebuje kolejnej działki. Dla takiej osoby dni wolne to udręka – często rezygnuje z urlopu kosztem wypełniania obowiązków służbowych.

Co więcej regularnie zabiera pracę do domu, bądź zostaje „po godzinach”. Pracoholik najchętniej rozmawia o pracy i z kolegami z pracy – brakuje mu pasji, innych zainteresowań, a dla rodziny i przyjaciół zwykle nie ma czasu. Prace stawia na piedestale i poświęca dla niej wszystko.

Pracoholizm może tak naprawdę dotknąć każdego pracownika. Najbardziej narażone na to by wpaść w takie uzależnienie są osoby ambitne i perfekcjoniści – to oni chcą „dalej, więcej, lepiej”. Badania wskazują również, że pracoholizm jest często odpowiedzią na to co dzieje się w życiu prywatnym pracownika, który ucieka od problemów w kolejne służbowe projekty.

Zwykle nie widzą problemu

Pracoholizm jest jednym z najtrudniej rozpoznawalnych uzależnień. Jest też jedynym zaburzeniem behawioralnym akceptowanym społecznie – nie ma w nas przyzwolenia na uzależnienie od alkoholu czy zakupów, natomiast chorobliwą chęć pracy jesteśmy w stanie przełknąć. Nietrudno bowiem pomylić pracoholizm z profesjonalizmem czy zaangażowaniem w pracę.  

Gdy słyszymy w konwersacji, że Pan XYZ jest „oddany pracy”, automatycznie myślimy, że jest dobrym fachowcem, osobą ambitną i profesjonalnie podchodzącą do swoich obowiązków. Niestety granica między profesjonalizmem a pracoholizmem jest cienka i często niezauważalna dla osób zaangażowanych w swoją pracę – dodaje Pietkiewicz.

Do pracoholizmu trudno się przyznać – takie osoby zwykle nie widzą problemu – dostrzegają tylko „plusy” takie jak lepsze wyniki, uznanie szefa, czy zadowolenie klientów. W naszej kulturze powszechne jest przekonanie, że zdecydowanie „lepszymi” kandydatami na pracowników są osoby skłonne poświęcić firmie każdą chwilę i być w nieustannej gotowości.

Wyniszczenie od środka

W pracy spędzamy teoretycznie ok. 8 godzin dziennie. Bywa jednak, że ze zdrowego podejścia do pracy przechodzimy do niebezpiecznego uzależnienia, które zagraża nie tylko naszemu zdrowiu psychicznemu, lecz także fizycznemu. Objawy somatyczne uzależnienia od pracy to między innymi zmęczenie, bóle głowy, wrzody żołądka, nudności oraz bóle w klatce piersiowej.

Pracoholizm może również mieć znacznie poważniejsze konsekwencje – badania potwierdzają, że spędzanie w pracy ponad 11 godzin dziennie zwiększa ryzyko wystąpienia choroby serca o niemal 70 proc.

Moja historia to najlepszy przykład na to, jak nie należy robić. Byłam po 40-tce, miałam wysokie stanowisko w dużej firmie i mnóstwo obowiązków – wyjazdy służbowe i wysokie wymagania szefostwa. Wszyscy dookoła mówili mi, że schudłam, źle wyglądam, a ja myślałam sobie – to ze zmęczenia. Kiedy pojawiło się krwawienie, było już dość późno. Diagnoza była jednoznaczna – 2-centymetrowy guz piersi. Dwa lata leczenia, kilka operacji i sesji chemioterapii. Wszystko przez to, że na badania czy samokontrolę nigdy nie było czasu – wspomina Anna Kupiecka, prezes OnkoCafe.

***

Jak wynika z raportu „People at Work 2023” co piąty polski pracownik (21,70 proc.) przyznaje, że pracuje za darmo od 6 do 10 godzin tygodniowo. Średnio przepracowujemy 4 godziny i 43 minuty bezpłatnych nadgodzin w ciągu tygodnia. Część z nas pracuje więcej, bo chce, część zabiera pracę do domu lub wyrabia nadgodziny ponieważ boi się, że inaczej pracodawca uzna ich za nieefektywnych. Szczególnie widoczne jest to u osób 40+, tych którzy zostali wychowani w przekonaniu, że pracę należy szanować, bo na nasz etat czyha kolejka chętnych.

Możesz również lubić