Od niedawna obserwujemy w Polsce rosnącą ofensywę producentów aut z Państwa Środka. Kolejne marki zaznaczają swoją obecność i mają ambicję zdobywać coraz więcej klientów. Aktualny krajobraz rynku jest dynamiczny, a w nadchodzących latach wysoce prawdopodobna jest zmiana rozkładu sił i zmniejszenie dominacji marek Europejskich.
Na polskim rynku motoryzacyjnym coraz większą rolę odgrywają chińskie marki samochodów. W ofercie lokalnych dealerów znajdują się już modele takich producentów jak Chery Automobile, Maxus, Seres, MG, BAIC, czy BYD, które zdaniem wielu klientów, wyróżniają się jakością, technologią i atrakcyjnymi cenami.
Chińska ekspansja
Dodatkowo w kolejce do debiutów ustawiają się następni gracze, tacy jak Forthing i Voyah. Nic dziwnego, że świadomość marek z tego państwa stopniowo rośnie wśród Polaków i jak wynika z badania „Za kółkiem chińskiego auta” Santander Consumer Multirent już blisko jedna trzecia kierowców zna chińskie marki samochodów dostępne na polskim rynku.
Najwięcej osób słyszało o MG (20 proc.), Maxus (14 proc.) i BYD (13 proc.).
Chińska ekspansja nabiera tempa. Nie mamy wątpliwości, że do branży wchodzą poważni rozgrywający, z ambitnymi planami, wysokiej jakości – dopasowanymi do unijnych wymagań – produktami oraz atrakcyjną ofertą cenową. Chińskie samochody nie odstają już od konkurencji ani pod względem wyglądu, bezpieczeństwa czy technologicznie, zaś w obszarze elektromobilności zdają się nawet zyskiwać przewagę – mówi Mariusz Klepacz, członek zarządu Santander Consumer Banku.
Elektryki w niskiej cenie
Auta z Państwa Środka mają także duży potencjał w segmencie elektromobilności, który w Polsce jest jeszcze w początkowej fazie rozwoju. Wraz z początkiem lipca w Warszawie została wprowadzona pierwsza Strefa Czystego Transportu, a podobne rozwiązania będą stopniowo rozszerzane na kolejne polskie miasta.
Ustawa dotycząca ekologicznych rozwiązań w transporcie stwarza warunki do wzrostu popularności pojazdów elektrycznych, a chińscy producenci dysponują zaawansowaną technologią napędów elektrycznych i mogą odegrać kluczową rolę w tej transformacji, poprzez oferowanie nowoczesnych i przystępnych cenowo rozwiązania.
Jednak, na początkowym etapie ekspansji nad Wisłą, chińskie marki stawiają raczej na klasyczne pojazdy spalinowe, które mają być wizytówką ich jakości i designu. Chcą rozpocząć relację z polskim klientem znanym, sprawdzonym i niedrogim produktem, a dopiero w następnej kolejności odważniej postawić na samochody elektryczne.
To strategia dopasowana pod rodzimego nabywcę, świadcząca o wcześniejszym rozpoznaniu rynku, a także o powadze, z jaką Chiny traktują polski projekt. Wyniki raportu „Za kółkiem chińskiego auta” potwierdzają potencjalną skuteczność tej strategii. Aż 6 na 10 polskich kierowców deklaruje, że do zakupu takiego samochodu skłoni ich atrakcyjna cena.
Zmiany na polskim rynku
Choć chińskie marki nie mają jeszcze ugruntowanej pozycji na polskim rynku, to już teraz walczą o klientów. Koncerny z tego państwa, aby osiągnąć sukces będą musiały nie tylko przekonać do siebie część klientów konkurencji, ale także przyciągnąć nowych nabywców, którzy wcześniej wybierali na przykład samochody używane.
Zdaniem Klepacza żaden z dużych koncernów z Państwa Środka nie wchodzi do Polski po to, żeby finalnie odpowiadać za 0,3 czy 0,5 proc. rynku. Jeśli już, to celem jest 1,5 albo 2 proc., choć ambicje mogą być jeszcze większe. Skoro zaś takich graczy ma być w Polsce przynajmniej 4–5, to w perspektywie dwóch, trzech lat mogą oni uzyskać łącznie dwucyfrowy udział w rynku. Ile dokładnie?
Uważam, że kluczowe będą właśnie najbliższe 3–4 lata, a sporo zależeć będzie również od relacji geopolitycznych na linii UE–Chiny. Ale ten pociąg już ruszył i całkowicie go nie zatrzymamy. Widzimy potencjał i dlatego chcemy finansować chińskie samochody – na poziomie stoku i w detalu, zarówno jako captive, jak i jako dodatkowy partner finansowy. Szlaki mamy przetarte, a wielu rodzimych dealerów, którzy inwestują w te autoryzacje, to nasi sprawdzeni partnerzy – podsumowuje Mariusz Klepacz.