Objęta wojną Ukraina nie zawiesza działania biznesu. Ale firmy mające fabryki czy siedziby na terenach objętych wojną przenoszą się tam, gdzie jest bezpiecznie i już ponad 1,4 tysięcy przedsiębiorstw złożyło wnioski o relokację. Wznowione biznesy potrzebują pracowników, w tym głównie mężczyzn. Wakaty są m.in. w rolnictwie, hutnictwie, logistyce, transporcie czy budownictwie.
Eksperci Personnel Service szacują, że po wojnie mężczyźni zostaną w ojczyźnie odbudowywać kraj, a to oznacza, że nie przyjadą do Polski do pracy.
Tymczasem od momentu inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego br. ponad 4 mln osób uciekło do Europy – wynika z danych opublikowanych na początku kwietnia przez Filippo Grandi, Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców. Większość Ukraińców wybrała Polskę jako miejsce docelowe. Z ostatnich danych Straży Granicznej wynika, że do naszego kraju wjechało już 2,7 mln osób. Szacunki wskazują, że nawet 20-30 procent z nich pojechało dalej. To oznacza, że w Polsce przebywa ok. 2,1 mln osób, z czego połowa to dzieci, a do 10 proc. to osoby starsze. Zatem osoby w wieku produkcyjnym to ok. 850 tys., w tym głównie kobiety.
Wydaje się, że w tej grupie nawet 600 tysięcy osób może wejść na rynek pracy w naszym kraju. Co prawda doświadczenia m.in. Niemiec mówią o tym, że aktywność zawodowa uchodźców jest niższa, ale mamy tutaj specyficzną sytuację osób zmotywowanych do tego, żeby szybko stanąć na nogi i zacząć zarabiać na utrzymanie. I to w kraju, który jest im przychylny, a język zbliżony. Wskaźnik partycypacji zawodowej może być zatem wysoki. Nasza firma aktualnie oferuje możliwość zdobycia uprawnień na wózki widłowe dla kobiet, mężczyzn i par, co cieszy się dużym zainteresowaniem – mówi Krzysztof Inglot, ekspert ds. rynku pracy, założyciel Personnel Service SA.
Ukraińcy opuszczają kraj, ale biznes nadal działa
Według Kyrylo Szewczenki, prezesa Narodowego Banku Ukrainy, obecnie w Ukrainie bez żadnych zmian działa ok. 20 proc. firm. Co więcej, te regiony, w których skoncentrowano ponad 30 proc. przedsiębiorstw w kraju, a przed wojną tworzyły 50 proc. PKB, dziś są objęte wojną. Mimo to starają się przynajmniej częściowo kontynuować produkcję,a rolnicy weszli w nowy sezon. Porównując wielkość zasiewów, w kwietniu 2021 r. tylko 15 regionów rozpoczęło zasiewy,a w 21 regionach trwają prace terenowe. Sektor usług w miarę możliwości działa normalnie.
Wydaje się, że ukraiński biznes dość szybko znalazł też receptę na wznowienie działalności firm, które funkcjonują na terenach bezpośrednio objętych wojną. Uruchomiono bowiem specjalny program rządowy relokacji firm i zakładów produkcyjnych.
Z danych Ministerstwa Ekonomii Ukrainy wynika, że do 4 kwietnia bieżącego roku wpłynęło ponad 1,4 tysięcy wniosków o relokację, z czego 178 firm już przeniosło swoją działalność. W większości są to przedsiębiorstwa produkcyjne.
Eksperci wskazują, że część firm może zdecydować o wznowieniu działań w innym kraju, w tym Polsce. Przykładem przenoszenia produkcji jest Volkswagen, który ruszył z fabryką wiązek elektrycznych w Czechach. Natomiast Dentons przeniósł swoich prawników z Kijowa do Polski i innych krajów europejskich.
Brak męskich rąk do pracy
Odkąd biznes zaczął wznawiać swoją działalność, Ukraina zwiększyła zapotrzebowanie na męską siłę roboczą. Spora część z nich została jednak wcielona do wojska, reszta zgłasza się do armii na ochotnika. Dlatego sektory rolnictwa, hutnictwa i logistyki mierzą się z niedoborami kadrowymi. W marcu br. na czele listy wakatów w Ukrainie byli kierowcy – 9,5 tysięcy ofert pracy tylko w serwisie OLX. Dla budowlańców opublikowano ponad 1 tys. wakatów. Również handel żywnością traci z powodu braku pracowników. Sieci handlowe wznowiły pracę, ale wiele kobiet porzuciło ją. W Ukrainie jest teraz mniej wakatów dla kucharzy, również oferty pracy dla kelnerów nie są już tak popularne jak kiedyś.
Kto powróci do Ukrainy?
Yuliya Veselovska, ekspert ds. zagranicznego rynku pracy, szacuje, że należy spodziewać się kilku fal związanych z migracją uchodźców. Zaraz po ewentualnym zwycięstwie Ukrainy, kobiety z dziećmi wrócą do domów, ponieważ będą potrzebowały połączenia rodzin. Eksperci szacują, że 20-30 proc. migrantów wróci na Ukrainę podczas pierwszej fali. Druga kategoria to osoby, które nie będą miały gdzie wrócić. Eksperci szacują, że nawet połowa migrantów nie będzie miała dokąd się udać, bo ich domy zostały zniszczone. Chodzi m.in. o mieszkańców Charkowa czy innych miast zniszczonych przez Rosję. Ci Ukraińcy odłożą powrót do domu, co zmusi ich do podjęcia pracy. Trzecia fala będzie niewielka. Osoby z dobrą pensją i stałymi umowami o pracę będą starały się ściągnąć swoich mężów z Ukrainy, aby połączyć rodziny w Polsce czy innym kraju UE.
Trzeba jednak mieć świadomość, że mężczyźni po wojnie niechętnie będą opuszczali ojczyznę. Zostaną raczej na miejscu odbudowywać to, co zostało zniszczone. A to oznacza, że nie przyjadą do Polski, co może oznaczać problem dla naszego rynku pracy, głównie w takich branżach jak transport czy budowlanka – podsumowuje Krzysztof Inglot.